Każdy włos to opowieść - "Sekrety morza"


„Sekrety morza”, nominowane w tym roku do Oscara za najlepszy film animowany, poruszają właściwie tę samą tematykę, co zwycięzca tej kategorii – „Wielka Szóstka”. To film o żałobie, o radzeniu sobie z traumą, które najpierw polega na „zaklinaniu” jej, a następnie – na stanięciu z nią twarzą w twarz. O ile jednak „Wielka Szóstka” robi to w ogniu wybuchów, pocisków i zabawnych gagów, „Sekrety morza” wybierają inną drogę – spokojniejszą, wizyjną, melancholijną. A zarazem wizualnie po prostu olśniewającą.


Magia w każdym kadrze.
Najchętniej oglądałabym ten film klatka po klatce, przyglądając się wszystkim szczegółom każdego z kadrów. Kreska przypomina z jednej strony "sztukę naiwną" prymitywistów, z drugiej – najpiękniejsze akwarelowe ilustracje z czytanych w dzieciństwie baśni. Chyba nie widziałam jeszcze w kinie rzeczywistości tak pięknie przefiltrowanej przez wyobraźnię dziecka i przeniesionej na ekran. Mój wewnętrzny sześciolatek co chwila robił wielkie „wow” i zachwycał się każdą sceną. Kompozycja, kolory, kreska – to wszystko robi wrażenie, ale zarazem jest na tyle proste, naiwne i nieinwazyjne, że forma w żaden sposób nie przesłania treści. Całej historii towarzyszy wprowadzająca w klimat piękna, celtycka muzyka. 

Pamiętacie z dzieciństwa oglądanie książek z baśniami i odkrywanie szczegółów na obrazkach?
A sama opowieść też jest niezwykła, baśniowa, pełna fantastycznych postaci wywodzących się z celtyckich legend i mitów. Nic nie jest w tym filmie czarno-białe, swoje racje ma nawet zła wiedźma, a główny bohater też nie jest wzorem cnót i dzielnym rycerzem, tylko wystraszonym, zmęczonym, niecierpliwym i bardzo samotnym dzieckiem. Przepięknym wątkiem jest opowieść o wiedźmie i jej synu, a scena ich spotkania chwyta za serce. Podobnie zresztą jak końcowe wydarzenia - jeśli wzruszacie się na ostatnich scenach "Powrotu króla", gdy Frodo i reszta muszą rozstać się ze Śródziemiem, to na "Sekretach morza" też uronicie łezkę. Każda z historii budowana jest poprzez niedopowiedzenia, twórcy stawiają raczej na tajemnice i wyobraźnię widzów, również tych najmłodszych, niczego nie opowiadają do końca. Ja sama dałam się wciągnąć w tę grę i odkąd wyszłam z kina co chwila myślę, jakie jeszcze historie kryją się wśród zaczarowanych włosów Gawędziarza. Ale wśród baśniowych motywów pojawiają się znacznie bardziej „rzeczywiste” tematy – żałoba, ból po stracie bliskiej osoby oraz konflikt między rodzeństwem i poczucie winy. A fantastyczne postaci dziwnie przypominają te rzeczywiste, co tylko podkreśla dubbing, w którym niemal każdy gra podwójną rolę.

Mam nadzieję, że dziś mi się to przyśni.
„Sekrety morza” to piękny, mądry film, który pozwala na chwilę przenieść się do świata dzieciństwa, gdy baśnie pozwalały na radzenie sobie z największymi problemami, a cały świat wokół wydawał się kryć w sobie magię i tajemnice. Wielu twórcom wydaje się, że nie przykują uwagi dziecka do ekranu bez krzykliwych barw i szybkiego montażu, a rodzica – bez dwuznacznych tekstów, aluzji do współczesności i żartów wystrzeliwanych z prędkością karabinu maszynowego. Tymczasem „Sekrety morza” idą zupełnie inną drogą i, co zadziwiające, ta staroświecka, spokojna animacja nie pozwala ani na chwilę nudy. Jeśli macie ochotę, tak jak ja, na nura między bajki - nie ma lepszej okazji.

Komentarze

Copyright © Bajkonurek