Raj dla kujonów, czyli najciekawsze kursy na Uniwersytecie Otwartym UW


źródło: Pixabay.com
Kiedy skończyłam studia, przez długi czas nie umiałam zapełnić niczym tej dziwnej pustki, jaka powstała we mnie po obronie pracy magisterskiej, pustki wynikającej z tego, że nagle, po raz pierwszy od kilkunastu lat niczego się nie uczę. Problem polegał na tym, że ja naprawdę lubię się uczyć. Może niekoniecznie na ocenę, ze sprawdzianami, testami, ale naprawdę lubię posłuchać mądrych ludzi mówiących mi o rzeczach, o których nie mam pojęcia, choćby nigdy nie miały mi się one w życiu przydać. Zwłaszcza na studiach przekonałam się, że nauka czegoś, co sprawia przyjemność, potrafi dać wielkiego kopa.

Korzystając z nadmiaru wolnego czasu zaczęłam więc (nieskutecznie) robić prawo jazdy, wróciłam do ulubionego portugalskiego oraz zapisałam się na hiper ultra wypaśny angielski na poziomie C plus nieskończoność (zgodnie z zasadą, że lepiej równać w górę, choćby nie rozumiało się lektora ani odrobiny), a chwilę potem zaczęłam kurs scenariopisarski (który, o dziwo, zwrócił się w trójnasób i była to chyba jedna z lepszych decyzji, jaką w życiu podjęłam). Niestety razem z kursami skończyły się również fundusze, a nowa praca, chociaż interesująca, zabrała sporo czasu wcześniej przeznaczanego na naukę. 

I wtedy właśnie trafiłam na absolutnie genialną inicjatywę, jaką był Uniwersytet Otwarty na Uniwersytecie Warszawskim. Kilkaset popołudniowych lub weekendowych kursów z różnych dziedzin, od ścisłych po humanistyczne, a nawet artystyczne i te z wychowania fizycznego. Kosztujących naprawdę niewiele. Moja potrzeba wiedzy i dyskusji (bo to druga rzecz, której brakowało mi po studiach) w końcu mogła zostać zaspokojona. 

Od tamtej pory niemal co trymestr zapisuję się na jakiś kurs. Wpisowe jest naprawdę niewielkie w porównaniu np. ze szkołami językowymi, a wybór - ogromny. Do tego kursy przeznaczone są naprawdę dla wszystkich, w każdym wieku, nie musisz być studentem UW, żeby na nie uczęszczać, ba, w ogóle nie musisz być studentem. Niedawno ruszyła rekrutacja na drugi trymestr roku 2015/2016, a wśród kursów znalazły się naprawdę ciekawe wykłady, warsztaty, konwersatoria i tak dalej. Jest tylko jeden problem. Jest ich za dużo. Na co mam się zapisać? Poniżej garść rozważań ;)


Języki i narody

Z wiekiem powoli mi przechodzi, ale jeszcze parę lat temu miałam niezłego świra na punkcie nauki języków obcych. Lubię czytać literaturę w oryginale, sięgać po zagraniczne gazety i wchodzić na obcojęzyczne strony internetowe. Niestety stopniowo tracę kontakt z innymi językami, bo w pracy mam ich okazję użyć mniej więcej raz do roku. UO jest idealny, bo nie tylko pozwala na nauczenie się czegoś nowego i utrwala znajomość języka, lecz także pozwala w nim trochę pogadać o rzeczach, na które na zwykłych zajęciach nigdy nie było czasu. Przykładowo, pierwszym moim kursem był "Słynne dzieła literatury angielskiej i ich filmowe ekranizacje". Prawda, że brzmi apetycznie? w tym roku natomiast do wyboru mamy na przykład:

Make "Friends" with English, czyli angielski i "Przyjaciele" (poziom B1/B2) - z mgr Katarzyną Dąbrowską miałam już okazję mieć zajęcia, więc spokojnie mogę ją polecić ;) A nauka angielskiego w oparciu o serial "Przyjaciele" brzmi naprawdę atrakcyjnie. I chociaż widziałam już wszystkie odcinki po kilkanaście razy, to tego serialu nigdy mi nie będzie za wiele.

Przez kulturę USA do języka angielskiego (poziom B1+) - o ile całkiem nieźle orientuję się w literaturze i kulturze Wielkiej Brytanii (m.in. dzięki kursom na UO :)), o tyle w kwestiach USA mam wielkie luki. Przydałoby się liznąć trochę wiedzy, zwłaszcza że oprócz zagadnień geograficznych będzie i o religii, i o architekturze, i o edukacji, i o roli kobiet...

UnPolish your English (część I) - ćwiczenia z wymowy języka angielskiego (poziom B1/B2+) - a tak serio to najbardziej przydałby mi się właśnie ten kurs, bo mój angielski mówiony leży i kwiczy, a dykcja dogorywa. Niestety nie ma już na nim miejsc :(

Jeśli natomiast stawiacie na bardziej praktyczną naukę i od dyskusji kulturalnych wolicie Business English, to polecam gorąco kursy prowadzone przez wspaniałą panią dr Hannę Mrozowską. Jeśli dodatkowo chcecie osiągnąć bardziej wymierną korzyść z kursów, to można po ich ukończeniu zdać egzamin i otrzymać certyfikat (za który niestety płaci się jak za zboże, ale to inna kwestia ;))

A może rzucić wszystko w cholerę i nauczyć się podstaw fińskiego? A następnie wyruszyć na północ i hodować renifery pod skocznią narciarską w Kuusamo? Na wszelki wypadek rozważam kurs Hauskaa tutustua! – Kurs języka fińskiego dla początkujących (poziom A1). Ale UO oferuje też masę kursów z francuskiego, niemieckiego i hiszpańskiego, a dla początkujących - np. czeski i arabski.


Kultura i sztuka

Podczas przeglądania tych kursów w oczach się mieni od ich różnorodności i gdyby tylko były za darmo, a ja miałabym siły, to pewnie zapisałabym się na kilkanaście... no ale nie w tym życiu.

Impro - kurs improwizacji teatralnej - trzydniowy kurs improwizacji prowadzony przez Piotra Sikorę z Klancyka - czyż nie brzmi atrakcyjnie? ;) Zapisy są już tylko na listę rezerwową, więc trzeba się spieszyć.

Ukryte historie najważniejszych muzeów Warszawy - jako że ostatnio w ramach pracy sporo czytam o różnych muzeach, taki wykład mógłby być naprawdę przydatny. Chociaż pewnie wiedzą zdobytą na nim zanudziłabym większość znajomych...

Scena dla każdego – warsztaty teatralne - tak jest, w tym roku wyjątkowo kuszą mnie warsztaty teatralne. Nie występowałam i nie pracowałam z tekstem od czasów liceum, a poza tym mam wrażenie, że brakuje mi w życiu umiejętności aktorskich. Poza tym fajne będzie to, że nikt nie będzie tu nas oceniał, więc jeśli zdarzyłoby mi się te umiejętności, cóż, przecenić, to nie będzie wtopy.

Kultura oznacza też kulturę fizyczną ;) W tym roku UO oferuje też całą masę zajęć fizycznych - gimnastyka w wodzie, slow jogging, nordic walking, pilates... może warto ruszyć tyłek sprzed komputera i zrobić coś również dla ciała, a nie tylko dla ducha?


Człowiek i społeczeństwo

Również w kategorii "człowiek i społeczeństwo" pojawiło się w tym roku sporo ciekawych kursów i chociaż nigdy nie chodziłam na żadne z wykładów z tej serii, to nie wiem czy tym razem nie skuszę się na przykład na:

Sztuka pisania, czyli (nie tylko) creative writing albo/i Storytelling, czyli sztuka opowieści - czyli dwa kursy prowadzone przez mgr Agnieszkę Piwowarczyk z Wydziału Polonistyki. Jako że na co dzień zajmuję się również pisaniem, a nigdy w takich kursach nie uczestniczyłam, chciałabym spróbować.

„Czas bez właściwości”. Nuda w kulturze i społeczeństwie. Interdyscyplinarne studium nudologiczne - no dobra, raczej nie zapłacę za to, żeby porozmawiać o nudzie w kulturze, ale przyznacie, że temat jest niesamowicie wręcz frapujący :)


Biznes, gospodarka i prawo

Kursy komputerowe, prawnicze, ekonomiczne to dla mnie zazwyczaj czarna magia, ale nie znaczy że ich też nie polecam - bo wiecie, mamy tu i podstawy zarządzania firmą, i e-marketing, i zasady gry na giełdzie. A nawet zapowiadający się bardzo interesująco kurs ABC Kryminalistyki – czyli o wykrywaniu przestępczości słów kilka - na którym pewnie pojawi się sporo przyszłych autorów kryminałów ;)

Wystarczyło zatem jedno pobieżne przeczytanie listy, żeby wytypować kilkanaście kursów, na które miałabym ochotę. A żeby sprawę jeszcze bardziej skomplikować, to Uniwersytety Otwarte oferują również inne uczelnie w Warszawie i w Polsce. A Wy? Zdarzyło Wam się uczestniczyć w kursach UO? Polecacie/odradzacie jakieś szczególnie? Wybieracie te pozwalające na zdobycie praktycznych umiejętności, rozwijanie pasji czy raczej pozwalające na erudycyjne dyskusje? I co w ogóle sądzicie o samej idei Uniwersytetów Otwartych?

Komentarze

Copyright © Bajkonurek