Nowa Musierowicz? Czyli "Fanfik" Natalii Osińskiej


Kiedy Krytyka Polityczna wydaje książkę, której autorka zostaje na okładce okrzyknięta "Musierowicz na miarę naszych czasów", to wiedz, że coś się dzieje. Taka okładka (stylizowana zresztą bardzo wyraźnie na kolejną część "Jeżycjady") z taką notką wymusza też od razu pewne podejście czytelnika do lektury. Zamiast traktować książkę jako samodzielny byt, automatycznie zaczęłam traktować ją jako polemikę, czy też... no właśnie, jak samodzielnie wydany fanfik.

Uwaga - spoilery!



Podobieństw między "Fanfikiem" a "Jeżycjadą" zresztą nie sposób nie zauważyć. Akcja dzieje się w poznańskim liceum, główną bohaterką jest dorastająca dziewczyna, której wpada w oko chłopak jak z bajki. W tle mamy szkolne i rodzinne problemy, wredne koleżanki, wścibską ciotkę... a można wymieniać jeszcze dłużej.

Równocześnie autorka robi jak najwięcej, by jej wizja stała na przeciwnym biegunie niż wizja Musierowicz. Główna bohaterka zamiast "Krystyny, córki Lavransa" czyta (i pisze) slashe i yaoi, rodzina jest samotna i rozbita, ojciec zamiast wykładać na uczelni robi na budowie, a ciotka jest jeszcze bardziej opresyjna niż Ida Borejko. Równocześnie poruszane są tematy, na widok której bywalczynie księgi gości na stronie MM uciekłyby z krzykiem. Główni bohaterowie bowiem mają problemy z własną tożsamością, orientacją, płcią.

Muszę przyznać, że sama wpadłam w pułapkę podczas lektury tej książki, w pułapkę stereotypów. Główny bohater mieszka sam, bo rodzice z jakichś powodów się go wyrzekli? Okej, na 99% okaże się gejem. Główna bohaterka czuje się źle w swoim ciele? Ciekawe kiedy odkryje, że nie chce być kobietą. Mniej więcej do połowy książka rozwijała się na zasadzie "co na pewno nie wydarzyłoby się u Musierowicz", ale w pewnym momencie autorka odzyskuje własny głos i wtedy dopiero robi się ciekawie. Niejednokrotnie Natalia Osińska utarła mi nosa, choćby wątkiem Witolda z kółka historycznego. Ach, kółko historyczne. Krytyka Polityczna. Więc zapewne okaże się miłośnikiem żołnierzy wyklętych i narodowców chadzającym w kominiarce na marsze niepodległości. I zaiste, Witold jest patriotą przywiązanym do tradycji i święta niepodległości, ale na końcu książki widzimy go z... puszką Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Bez manifestowania jakiejkolwiek ideologii. A mnie, muszę przyznać, zrobiło się trochę wstyd.

Ostatnie wydarzenia polityczne w Polsce nauczyły nas jakoś wrzucania wszystkich do jednej albo drugiej szufladki. Lubisz historię i chodzisz do kościoła? O, czyli pewnie głosujesz na PiS, uważasz że w Smoleńsku był zamach i masz na łydzie wydziaranego rotmistrza Pileckiego. Nie jesz mięsa? Jesteś zapewne wstrętnym lewakiem, pewnie gejem i cyklistą, niewierzącym i popierającym aborcję i eutanazję. Dobrze, że czasem są książki przypominające nam, że człowiek to suma wielu różnych składników, osobowości, nierzadko ze sobą sprzecznych, a poglądy polityczne to tylko jeden z elementów, które nas kształtują.

 Nie do końca jednak kupuję świat "Fanfiku". Doceniam wszystkie antymusierowiczowskie zabiegi, doceniam też że autorka nie stara się na siłę stworzyć portretu całej "współczesnej młodzieży" (chociaż podejrzewam że głosy oburzenia "współczesna młodzież taka nie jest" i tak się podniosą). Zresztą, nisza "współczesnej młodzieży" opisywana przez Osińską jest mi szczególnie bliska - sama byłam nastolatką zafascynowaną popkulturą, piszącą fanfiki i kochającą musicale. Nie kumałam się z żadną subkulturą ani nie należałam do klasowej elity. A jednak podczas lektury nie potrafiłam wykrzesać z siebie ani krzty sympatii do bohaterki. Tosia wydawała mi się absolutnie antypatyczna, egoistyczna, oderwana od rzeczywistości w sposób skrajny (mnie jakoś pisanie fanfików nie przeszkadzało w oglądaniu wiadomości...). Jeśli jednak coś źle odczytałam i taki właśnie był cel autorki, to chapeaux bas, udało się stworzyć postać, której nie sposób polubić. Co jednak nie przeszkadza w lekturze, bo walka Tosi ze swoją tożsamością przedstawiona została w sposób bardzo intrygujący i nieszablonowy.

Dużo większą sympatię - ech, chyba się starzeję... - czułam do ojca Tosi, zajętego pracą, stłamszonego przez córkę i siostrę zmarłej żony - ciotkę Idalię (to druga postać, do której powinnam pod koniec poczuć sympatię, ale jakoś się nie udało), która zajęła miejsce matki Tosi i zajmuje się jej wychowaniem. Ojciec był postacią, której było mi autentycznie żal i którego próbom odbudowania relacji z córką bardzo kibicowałam. Zwłaszcza że to właśnie ojciec jako pierwszy zaczyna akceptować Tośkę taką, jaka jest.

Inni również - o ironio - zaczynają ją akceptować. Bardzo ciekawy jest sposób, w jaki Osińska rozprawia się z naszymi przewidywaniami dotyczącymi rozwoju fabuły, podobnie jak rozprawia się z przewidywaniami swojej bohaterki. Tośka po swojej przemianie wcale nie trafia na margines, wręcz przeciwnie, zaczyna budzić coś w rodzaju szacunku. Wciąż przywykliśmy traktować młodzież jako masę przeżuwającą "innych", znęcającą się nad tymi odstającymi od normy, tymczasem gdzieś tam dokonała się przemiana i tak, są szkoły, gdzie "inni" zamiast odrazy budzą ciekawość, a nawet bywają podziwiani. Powód, dla którego Tosia zostaje pobita, okazuje się nie mieć podłoża ideologicznego, nauczycielka nie wyśmiewa fanfików bohaterki przed klasą, tylko stawia je za wzór i tak dalej - konfrontacja z rzeczywistością wcale nie jest tak bolesna, jak Tosia i czytelnik się spodziewają. I gdy w standardowej historii byłaby to wada (wszak lubimy, gdy przed bohaterem piętrzą się klęski, nikt go nie rozumie i nic mu się nie udaje), tutaj udaje się to przekuć w zaletę.

Może nie do końca kupuję styl w jakim książka została napisana, może nieco raziło mnie rozwiązanie wątku Leona za pomocą magicznej różdżki, może od ciotki Idalii mimo jej "uczłowieczenia" pod koniec chciałabym uciec jak najdalej, może nie zgadzam się z wizją popkultury jako ucieczki od rzeczywistości - ale mimo wszystko "Fanfik" miał w sobie coś, co sprawiło, że zapamiętam tę książkę na dłużej. Może chodzi o wiarę w ludzi, którą przekazuje nam autorka? A może jeszcze coś innego? W każdym razie ciekawa jestem, czy losy bohaterów będą miały jakąś kontynuację - zwłaszcza dlatego że zostawiliśmy ich w nieco "bajkowym" momencie happy endu, który jednak nie może trwać wiecznie.

Komentarze

Copyright © Bajkonurek