Ciszej nad tą skrzynią umarlaka,czyli "Piraci z Karaibów. Zemsta Salazara"


Aż wierzyć się nie chce, że serii "Piraci z Karaibów" stuknie już niedługo piętnaście lat. Dla mojego nastoletniego serca "Klątwa czarnej Perły" z 2003 roku była prawdziwym objawieniem. Wielbiłam wtedy Orlando Blooma po "Władcy Pierścieni" i oglądałam namiętnie wszystkie filmy z Johnnym Deppem, Keira Knightley była piękna i silna, a do tego wszyscy tłukli się na szpady, skacząc po masztach i linach... no czego chcieć więcej. Dlatego z wielkim trudem przychodzi mi myśl, że części piątej, czyli "Zemsty Salazara" mogłoby w ogóle nie być.


Po części czwartej, o której nie pamięta kompletnie nikt, twórcy zdecydowali się na powrót do wątków znanych z pierwszych filmów, to jest historii Willa i Elisabeth. To chyba najlepszy ruch, po tym jak w części czwartej wszyscy udawali, że ktoś taki nigdy nie istniał. Tym razem oglądamy na ekranie syna Willa, który zamierza zdjąć ciążącą na ojcu klątwę. Oczywiście - nie mam pojęcia, jak do tego dochodzi, ale trudno - nie obejdzie się bez pomocy starego znajomego Jacka Sparrowa.

Sparowa spotykają w tym filmie wszystkie rodzaje upodlenia.
I niestety, co również z przykrością przyznaję - Jack Sparrow jest najsłabszym elementem filmu. Gdy w "Klątwie Czarnej Perły" po raz pierwszy pojawił się na ekranie, zawładnął sercami milionów fanów, teraz... po prostu szkoda gadać. Jego postać ze sprytnego pirata, który jak kot zawsze spada na cztery łapy, przemieniła się w jakiegoś opitego rumem, bełkocącego żula. Który tapla się w błocie, gubi spodnie, przewraca, a jeśli już coś mu się udaje, to zazwyczaj przypadkiem. Szkoda, bo przez to twórcy zgubili gdzieś wszystko, co stanowiło o sukcesie serii.

A bardzo ten sukces chcieli powtórzyć - naprawdę, historia, którą oglądamy na ekranie, to zlepek wszystkich motywów, jakie widzieliśmy w poprzednich filmach: klątwa, banda nieumarłych, magiczny artefakt - no dobrze, nie mam nic przeciwko temu, ale gdyby było to wykorzystane z jakimkolwiek pomysłem. Tymczasem tutaj twórcy po prostu wrzucili te motywy do kotła, potrząsnęli i wylali prosto na ekran. Fabuła jest naciągana i oparta na serii przypadków, logika (a nawet w tak szalonych filmach jakaś powinna być) leży i kwiczy, a postaci błądzą po ekranie bez celu.

Mam wrażenie, że panowie reżyserowie nagrali się trochę za dużo w "Assasin's Creed: Black Flag". Motyw z dopasowywaniem gwiazdek na tajemniczej wyspie sprawia wrażenie wyjętego z tej gry. Że o skakaniu po dachach nie wspomnę.

Błądzi zwłaszcza antagonista Jacka Sparrowa, tytułowy Salazar, a raczej można by powiedzieć, Ślamazar. Naprawdę, sama na jego miejscu utłukłabym irytującego Jacka przynajmniej pięćdziesiąt razy, podczas gdy ten groźnie pokrzykujący z BARDZO SILNYM hiszpańskim akcentem nieumarły co chwila traci swoją szansę i musi polegać na innych. Javier Bardem w tej roli świetnie się bawi, ale scenarzyści tłumaczą jego niepowodzenia w tak głupi sposób, że niestety nawet utalentowany aktor nic tu nie pomoże.

Czy są zatem jakieś plusy? Owszem, są. Kaya Scodelario w roli kobiety-naukowca uznanej za wiedźmę ma sporo charyzmy i nawet z głupich scen i kiepskich dialogów potrafi wykrzesać parę iskier. Przez siłę tej bohaterki trochę trudno uwierzyć w wątek romansowy, no ale nie można mieć wszystkiego. Szkoda, że twórcy rozwiązali jej wątek w tak irytujący sposób. Na plus zaliczyłabym też sięgnięcie do sentymentu fanów i pokazanie przez pół minuty Orlando Blooma i Keiry Knightley - to tylko dzięki nim w finale drgnęło mi serce.

Najjaśniejszy punkt filmu, tajemnicą pozostaje tylko - kiedy ona zmienia te sukienki? ;)

Osobiście mam nadzieję, że na pięciu filmach seria o Piratach z Karaibów się zakończy. Wiem, że widzowie mają jeszcze dużo kasy w kieszeniach, a Johnny Depp pustego miejsca w sejfie, ale mimo to gdybym mogła, zaapelowałabym do twórców by, jak mawia klasyk, nie szli tą drogą. Raczej wątpię, żeby z tego, co jeszcze z serii zostało, sklecić cokolwiek fajnego. Jest jeden plus - "Zemsta Salazara" to film tak nijaki, że jutro już nie będę o nim pamiętała i nie będę się gryźć, że ktoś mi zamordował ulubione filmy.

Komentarze

Copyright © Bajkonurek