Świat, który mógłby się przydarzyć - krótkie filmy ze steampunkiem w tle

Steampunk to takie fantastyczne niewiadomoco. We wszelkich klasyfikacjach powieści, filmów czy seriali trafia zazwyczaj do szufladki z napisem "inne", bo jakoś nie wszyscy chcą uznać go za science-fiction. A przecież steampunk, chociaż w niczym nie podobny do twórczości Lema, jest paradoksalnie bardziej związany z science-fiction - czerpie przecież z samego źródła, czyli czasów gdy rodził się ten gatunek. Czasów, gdy swoje powieści tworzyli Jules Verne i Herbert George Wells, gdy pędzący naprzód postęp rozpalał wyobraźnię tysięcy wynalazców, marzących o idealnym świecie, w którym pokój zapewnią technika, maszyny i para - a z drugiej strony czasów polityków, którzy wynalazców i ich maszyny próbowali wykorzystać dla celów bynajmniej nie pokojowych. Połową globu władała wtedy posępna królowa Wiktoria, a powściągliwi dżentelmeni zarówno zachwycali się postępem medycyny, nauki i techniki, jak i chętnie uczestniczyli w seansach spirytystycznych i okultystycznych. Czasów, gdy ten cały okropny dwudziesty wiek dopiero miał się wydarzyć. Belle epoque. 

Cała ta otoczka jest dla steampunka niezwykle ważna. O ile fantasy nie musi dziać się w fikcyjnym średniowieczu, o tyle steampunk pełnymi garściami czerpie z czasów wiktoriańskich, tworząc alternatywną wersję historii, w której nie wynaleziono elektryczności, a cała technika opiera się na mechanice i parze. Wszystko to sprawia, że steampunk można poznać już po kilku charakterystycznych elementach. Obowiązkowe sterowce na niebie, kręcące się trybiki rozpoczynają większość steampunkowych filmów. W przypadku niektórych, na przykład "Invention of love" można właściwie odhaczyć większość elementów charakterystycznych dla tego gatunku. Sterowce? Są. Mechaniczne zwierzęta i rośliny? Są. Młody wynalazca i jego ukochana w długiej sukni? Są. Tym, co odróżnia ten film od wielu innych jest fakt, że steampunkową otoczkę wykorzystano tu do stworzenia historii miłosnej, a o stworzeniu historii w ogóle zdecydowana większość twórców, zachłyśnięta własnymi pomysłami na mechaniczne potworki, często zapomina. Niemniej jednak film jest steampunkiem odrysowanym od linijki, jak odrobiona lekcja i nieszczególnie za nim przepadam.







Podobną w stylistyce, charakterystyczną animacją w klimacie "teatru cieni" są też "Fantastyczne wyprawy Jaspera Morello". Zdecydowanie na plus wypada punkt wyjścia - podróżnicze klimaty rzadko są przez twórców steampunka eksploatowane, a warto pamiętać, że XIX wiek to czas, gdy z map znikały ostatnie białe plamy, czas ostatnich odkryć geograficznych i zbzikowanych odkrywców ścigających się o pierwszeństwo w dotarciu do Lhasy czy źródeł Nilu. Główny bohater, opuszczając swój kraj, dotknięty tajemniczą epidemią, zatrudnia się jako nawigator na statku, na którym prym wiedzie szalony naukowiec poszukujący nieznanych gatunków zwierząt... i jeden taki gatunek znajduje, chociaż doprowadzi to do tragedii, a Jasper Morello będzie musiał podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu. 



To właśnie trudne wybory bohaterów, niekoniecznie cała otoczka są w tym filmie najciekawsze. Doskonały scenariusz powoduje, że chociaż bohaterowie są tylko cieniami i nie możemy nawet zobaczyć ich twarzy, są naprawdę pełnokrwiści, mają własne cele i kierujące nimi motywy. A sama animacja, zgodnie z zamierzeniami autora stylizowana na indonezyjski teatr cieni oraz najstarszą znaną animację - "Przygody Księcia Achmeda" robi wrażenie. Zrobiła wrażenie również na członkach Akademii, którzy w 2006 roku nominowali ją do Oscara.(przegrała z "The Moon and the Son").

A jak wyglądałaby wojna w świecie pary? W alternatywnej rzeczywistości filmu "Airlords of Airia", swego rodzaju science-fiction w świecie fantasy, mamy pokaz możliwości bojowych jakie dają fantastyczne wynalazki, a do tego interesującą historię, "epicką" muzykę i twórców-pasjonatów - zwłaszcza podczas oglądania wpadek z planu widać, że realizacja tego filmu była świetną zabawą. Mimo widocznych niedoróbek technicznych (albo właśnie dzięki nim) trudno nie trzymać kciuków za to, żeby udało im się zrealizować pełnometrażową wersję.



Na pewno nie byłoby żadnych problemów ze znalezieniem autora piosenki wiodącej do pełnometrażowych "Airlordów". Lista zespołów grających muzykę odwołującą się do steampunku jest długa i bardzo różnorodna. Mógłby to być np, zespół Abney Park, który w swoich tekstach i teledyskach odwołuje się właśnie do tej estetyki. "Steampunk revolution", "Building Steam" czy "Airship Pirates" to tylko niektóre z nich. Ale to, czym jest muzyka steampunk i czy w ogóle możemy o takiej muzyce mówić to już temat na znacznie dłuższy wpis...





Komentarze

Copyright © Bajkonurek