Jak się robi mężczyznę, czyli błądząc wśród tłumaczeń "I'll make a man out of you"

Jakiś wiek temu pisałam notkę o tym, jak tłumaczenia zmieniały sens "I'm still here" z "Planety skarbów". Miał to być początek cyklu, z którego nic nie wyszło, aż do teraz, kiedy to dzięki inspiracji TYM wpisem wzięłam się za namiętne słuchanie "I'll make a man out of you" z Mulan we wszystkich językach, jakie wpadły mi pod palce. I przy okazji odkryłam, że film Disneya o dzielnej dziewczynie ratującej Chiny przed inwazją Hunów ma już 17 lat. Kto w tym momencie czuje się staro, ręka do góry.



"Zrobię z was mężczyzn" to zdecydowanie jedna z moich ulubionych piosenek z filmów Disneya. Uważam, że nasza reprezentacja w piłce nożnej grałaby o wiele lepiej, gdyby puszczać to zawodnikom przed każdym treningiem, bo zagrzewa do walki lepiej niż soundtrack z "Rocky'ego". Przynajmniej w polskiej wersji, wykonywanej przez Macieja Molędę. 


Przypomnijmy, o co w ogóle w filmie i piosence chodzi. Główna bohaterka, Mulan, ratując ojca od służby wojskowej, podaje się za mężczyznę i zaciąga do armii. Trafia do obozu dla rekrutów, którym kieruje wyniosły profesjonalista - kapitan Li Shang. To właśnie on, załamany stanem przysłanej mu zbieraniny patałachów, wykonuje tę piosenkę motywacyjną (bo jak wiadomo nic nie dodaje sił tak, jak dobrze wykonana piosenka) o tym, jak zrobić bandę mężczyzn z bandy bab. W oryginale utwór wykonywał Donny Osmond.


Po przesłuchaniu kilku wersji piosenki w językach, które znam, które znam mniej więcej i których nie znam w ogóle (na szczęście są youtubowe dobre dusze, które tłumaczą przetłumaczone teksty z powrotem na angielski), można dostrzec dwie zasadnicze różnice w podejściu do sprawy. Część tłumaczeń, jak polskie, mogłaby spokojnie dotyczyć sportu i treningu, część - za oryginałem - zauważa jednak, że bohaterowie są żołnierzami, którzy szykują się do wojny. Druga różnica to rozmaite podejścia do kwestii komizmu "kobiety w męskim przebraniu" - tu piosenki albo naszpikowane są aluzjami, albo w ogóle nie zaprzątają sobie tym głowy, stawiając na zupełnie inne aspekty.


Różnice zaczynają się oczywiście już od pierwszej zwrotki. Wiele tłumaczeń gubi "rubaszny" humor oryginału, polegający na tym, że Shang, wymyślając żołnierzom od bab, nie zauważa, że wśród nich rzeczywiście jest prawdziwa kobieta, a niewyszkoleni faceci niczym nie różnią się od równie zielonej w kwestiach wojny Mulan. Oprócz oryginału podobny motyw mamy obecny w wersji polskiej (widzę zamiast mężczyzn mnóstwo bab wśród was), francuskiej (Vous êtes plus fragiles que des fillettes/ jesteście słabsi od panienek), hiszpańskiej, a także niemieckiej, która idzie jeszcze o krok dalej i Shang śpiewa do Mulan, że zrobi mężczyznę "nawet z niej". Nieco inaczej jest w wersjach portugalskich - w odmianie kontynentalnej Telmo Miranda śpiewa, że prosił o bohaterów, a dostał głupców/niezdary, a Brazylijczycy w ogóle pomijają tę kwestię, śpiewając "idziemy na bitwę, walczyć i wygrać". W niektórych tłumaczeniach znikają również obecni w oryginale Hunowie, a pozostaje bliżej nieokreślony "wróg" czy "przeciwnik".


Różnie podchodzą też tłumacze do tego, o co właściwie Szangowi-sadyście chodzi. O ile w oryginale chodzi właśnie o "zrobienie mężczyzn" z bandy "córeczek", o tyle niektóre wersje zupełnie nie interesują się kwestiami męskości/babskości i stawiają albo na zrobienie bohaterów z patałachów (portugalski) albo dodanie odwagi tchórzom (rosyjski). Niby koniec końców chodzi o to samo, a jednak... Aby do tego dojść, rekruci muszą odnaleźć wewnętrzną równowagę i być jak spokojny las, w którym tli się ogień (ang.), skała, w której tli się żar (pol.), wiatr z płomieniem w oczach (portugalski). Kwestie równowagi pomija za to wersja niemiecka, w której Szang radzi, by jego wojacy mieli oczy sokoła i serce ze stali oraz francuska, gdzie mają być jak strzała uderzająca prosto w serce. 


Wszystkie tłumaczenia są zgodne co do tego, że wojownikom nie podoba się trening. Wśród narzekań zawsze uwielbiam absurdalną wersję polską, gdzie Chien-Po śpiewa nie chodziłem na pływalnię, to był błąd (w oryginale Now I really wish that I knew how to swim!). Za to zupełnie inaczej niż w oryginale wypada druga zwrotka śpiewana przez Szanga. O ile wszędzie chodzi o to, by wojownicy słuchali rozkazów, o tyle po polsku kapitan śpiewa "tylko twardy rozkaz łączy mnie i was", co niby jest zgodne z jego postacią, ale jednak w oryginale aż tak bardzo nie odcina się od reszty.


No i refren, który w trzydziestu językach możecie obejrzeć powyżej. Tu w każdym chodzi niby o to samo, ale zarazem bardzo ciekawie jest obserwować, jak zmienia się wymowa oryginału, w którym znowu (ach, jak banalnie) chodzi po prostu o to, żeby być mężczyzną. O ile w niemieckiej piosence mamy co do tego pełną zgodę, o tyle we francuskiej żołnierze mają już być "jak mężczyzna", cokolwiek to znaczy. W polskiej wersji - chociaż motyw "robienia mężczyzn" się pojawia, główny nacisk położony jest na to, żeby być silnym, w rosyjskiej - żeby być wojownikiem (na odwagę stawiają też Hiszpanie, chociaż nie we wszystkich hiszpańskojęzycznych dubbingach). A chociaż portugalski w wersji kontynentalnej i brazylijskiej to niby ten sam język, jak zawsze w obu dubbingach widać różnice. W wersji "podstawowej" chodzi o to, żeby walczyć (lutar), w brazylijskiej doszli do wniosku, że chodzi jednak o to, żeby wygrać (vencer). Jeśli wierzyć tłumaczeniom, zupełnie inaczej do rzeczy podchodzą Japończycy (tam chodzi o doskonalenie się) oraz Szwedzi, gdzie co prawda wojownicy mają być mężczyznami, ale zamiast tradycyjnego bycia jak woda, wiatr, ogień i księżyc (jak zmieniają się żywioły w refrenie możecie prześledzić na filmiku powyżej) mają nie zważać na przeszkody, znaleźć siłę i moc by uwierzyć i takie tam motywacyjne sprawy. Aż chce się zakrzyknąć "jesteś zwycięzcą!".

A Wy, którą wersję lubicie najbardziej?

Komentarze

Copyright © Bajkonurek