Pan taki wesoły, dom zwyczajny... - o "Ostatniej rodzinie"
"Ostatnia rodzina" to właściwie ten typ filmów, których nie cierpię. Film biograficzny, który pokazuje życie swojego bohatera na przestrzeni kilkudziesięciu lat, odhaczając kolejne scenki z życia bohatera. A jednak słusznie film Jana P. Matuszyńskiego został obsypany nagrodami, i nawet ja, biograficzna malkontentka, muszę to przyznać.
Bo akurat w przypadku "Ostatniej rodziny" taka, a nie inna forma ma swój wielki sens. To w ogóle film tak pięknie przemyślany, zaplanowany w każdej minucie, w każdym ujęciu, że nawet jeśli nie zainteresuje nas sama historia - czy to opowiadana na ekranie, czy ta prawdziwa, za filmem stojąca - trudno nie docenić wielkiej pracy reżysera i aktorów.
Charakteryzacja, kostiumy, zdjęcia i doskonałe aktorstwo - Seweryn po prostu JEST Beksińskim w tym filmie, a dopiero dzięki napisom zdałam sobie sprawę że ten pan obok Beksińskiego to Andrzej Chyra. |
Każdy szczegół ma w tym filmie znaczenie, nawet odmierzające czas kamery i aparaty fotograficzne Beksińskiego. |
Punkty kulminacyjne w filmie, niemal jak w filmie sensacyjnym, odmierzają kolejne śmierci. Klocek po klocku, rodzina się rozpada i znika. |
Można się spierać o rolę Ogrodnika, ale na pewno nie jest to rola nieprzemyślana. |
Na pochwałę zasługują również przemyślane, intrygujące zdjęcia. Rodzinę Beksińskich obserwujemy dzięki nim jak intruzi - przez uchylone drzwi, zza rogu pokoju, czasem przez oko kamery, czasem w lustrze. Nie jesteśmy zaproszeni do ich wspólnego stołu, możemy patrzeć jedynie na okruchy ich życia, nie zawsze trafiając na te przełomowe momenty.
I tylko momentami "Ostatnia rodzina" zmienia się w szkolny film biograficzny, wrzucając na ekran scenki, które po prostu MUSZĄ się pojawić, ale które - chociaż istotne dla Beksińskich - niekoniecznie muszą być istotne dla widza. Katastrofa samolotowa, morderstwo dokonane nie do końca wiadomo dlaczego, postać Dmochowskiego - widz, który nie zna tych szczegółów, może się poczuć zdezorientowany. Nie zmienia to jednak faktu, że to doskonały reżysersko, aktorsko i wizualnie film, który spokojnie może stanąć w szranki z najlepszymi filmami z całego świata. Wielka szkoda, że nie dostał w tym roku nominacji do Oscara, bo - chociaż pokazuje postaci zasłużone dla polskiej kultury - jest w swojej wymowie bardzo uniwersalny. W rozmowach, kłopotach i wydarzeniach z życia Beksińskich bardzo łatwo odnaleźć okruchy naszego własnego życia.
Komentarze
Prześlij komentarz