W poszukiwaniu człowieka, czyli "Opuszczone miasto"


Gdy kryminały dosłownie wylewają się z półek w księgarniach, wydaje się że bardzo trudno jest wymyślić coś, co będzie "nowe", "świeże" i spowoduje u czytelnika efekt "wow". Mam jednak wrażenie, że serii Bena H. Wintersa "Ostatni policjant" jest do tego bardzo blisko.

Lekkie spoilery, ale trudno bez nich ;)

"Opuszczone miasto", drugi tom trylogii, można spokojnie czytać bez znajomości pierwszego, główna historia jest bowiem zamkniętą opowieścią i na koniec poznamy rozwiązanie kryminalnej zagadki. Oczywiście warto jednak sięgnąć po poprzedni tom - z jednej strony mamy rozpisany na całą trylogię poboczny wątek sensacyjny, z drugiej - ciekawe jest obserwowanie od początku oczami bohatera, jak bardzo zmienia się świat wokół niego. Świat, w którym toczy się akcja, to bowiem największy "hak" opowieści - to rzeczywistość tuż przed apokalipsą. Za 77 dni w Ziemię uderzy bowiem wielka asteroida i - z dużym prawdopodobieństwem - zniszczy na niej wszelkie życie.

I ten jeden element w postaci zbliżającego się gościa z kosmosu wywraca do góry nogami wszelkie schematy znane nam z powieści kryminalnej. Bo jak szukać zaginionej osoby, gdy wszelkie policyjne bazy niemal już nie istnieją, resztki policji mają na głowie inne sprawy niż pilnować akt, a do tego nikt nie liczy osób, które rzucają wszystko i wyruszają w drogę - spełniać marzenia, popełnić samobójstwo albo spędzić z kochankiem ostatnie dni przed końcem świata.

Czy jednak zaginiony Brett Cavatone, mąż dawnej przyjaciółki głównego bohatera, jest którąś z tych osób? Początkowo sprawa wydaje się banalnie prosta, ale - jak można się spodziewać, szybko okaże się, że wszystko ma tu drugie i trzecie dno, a w obliczu zbliżającej się do ziemi asteroidy nie można być pewnym już absolutnie niczego, a już najmniej ludzkich zachowań. Choćby chodziło o najbliższą osobę. "Opuszczone miasto" to książka o poszukiwaniu człowieka - nie tylko dosłownie, ale i w przenośni: czy wśród popadającej w szaleństwo ludzkości jest jeszcze miejsce na człowieczeństwo? I co ono właściwie oznacza? Jakie postępowanie w obliczu nadchodzącego kataklizmu jest słuszne?

Poprzednia część znakomicie pokazywała rozpadający się świat zewnętrzny - walącą się w gruzy administrację z policją na czele (nasz bohater, zwykły krawężnik, zostaje przecież detektywem, bo większa część wydziału kryminalnego uciekła albo popełniła samobójstwo), bankrutujące firmy, pustoszejące sklepy. Z kolei "Opuszczone miasto" skupia się na pokazywaniu rozpadających się więzi międzyludzkich. Czy tuż przed końcem świata mają jakąkolwiek rację bytu małżeństwo, przyjaźń, rodzina? Jak wierzyć w człowieka, gdy po ulicach błąkają się porzucone przez rodziców dzieci, powoli szerzy się anarchia (bardzo ciekawy jest opis quasi-militarnej "republiki" utworzonej przez studentów na kampusie uniwersytetu), a wieloletnie związki rozpadają się z dnia na dzień?

W tym całym chaosie tkwi niczym rycerz na białym koniu nasz główny bohater, Henry Palace (i jego wierny piesek Houdini - dopiero okładka uświadomiła mi, że bichon frise zdecydowanie nie jest rottweilerem, którego sobie nie wiedzieć czemu wyobrażałam przez cały czas). Chociaż Palace formalnie nie jest już policjantem - jego wydział po prostu przestał być potrzebny, chociaż świat wokół niego pęka i wali się w gruzy, chociaż stopniowo traci wszystko, co było dla niego ważne, przy życiu wciąż trzyma go zadanie, którego się podjął. Rozwiązywanie zagadki tajemniczego zaginięcia, podobnie jak szukanie mordercy w "Ostatnim policjancie", nie jest tu wyłącznie kolejnym kryminalnym śledztwem. Nadaje sens życiu bohatera, nie pozwala popaść w szaleństwo, pozwala udawać, że świat wciąż jeszcze rządzi się żelaznymi regułami, opisanymi w jego ulubionym podręczniku kryminalistyki. W innych warunkach taka postać byłaby pewnie nieznośnie doskonała - ale w tych realiach trzymamy kciuki, żeby bohater nie poddał się i nie zboczył z raz ustalonej ścieżki. Henry Palace nie jest doskonały - jest zwyczajnym facetem, który w odróżnieniu od reszty pogrążającej się w chaosie ludzkości zamierza do końca zachowywać się normalnie i wykonywać swoją pracę tak dobrze, jak się da.

"Opuszczone miasto" nie jest książką pozbawioną wad - zdecydowanie zbyt często bohater ratowany jest "w ostatniej chwili" na zasadzie starego dobrego deus ex machina. Ciekawa rzecz - pardon my spoiler - że ratują go zawsze kobiety ;) Niemniej jeśli komuś nie przypadło do gustu spokojne tempo "Ostatniego policjanta", to "Opuszczone miasto" nie powinno go zawieść - akcja w pewnym momencie zaczyna gnać na łeb na szyję, a miejsce opartego na dedukcji i obserwacji kryminału zastępuje dynamiczna sensacja.

No właśnie, obok kryminalnego śledztwa, tak jak w poprzedniej książce, mamy też wątek sensacyjny, z siostrą głównego bohatera w roli głównej. Autor rzuca nieco światła na tajemniczą działalność grupy, do której należy Nico i ich prawdziwy cel. W związku z tym wątkiem pojawia się też pytanie - a co jeśli asteroida wcale nie uderzy w Ziemię, albo jeśli nie wszyscy zginą? Czy po tym wszystkim, co się stało - a w trakcie swoich poszukiwań bohaterowie dotkną różnych mrocznych aspektów powoli rozpadającego się świata - uda się jeszcze cokolwiek odbudować, czy też potencjalna apokalipsa sprawi, że w ludziach puszczą wszelkie hamulce? Zakończenie książki zostawia nam co do tego otwartą furtkę - wciąż nie wiemy, co się wydarzy, gdy Maja zbliży się do Ziemi i czy będzie jeszcze jakieś "później". Tym bardziej z niecierpliwością czekam na kolejny tom.

Komentarze

Copyright © Bajkonurek