Jednym kliknięciem, czyli "Ukryta sieć" Jakuba Szamałka



"To nie jest powieść science-fiction. Niestety." - takimi słowami poprzedza Jakub Szamałek swoją serię "Ukryta sieć". Zabawne, bo przy takim choćby "Travelerze" Johna T. Hawksa, książce, którą czytałam z wypiekami na twarzy we wczesnych latach dwutysięcznych, to Szamałek wydaje się czystą fantastyką, chociaż u Hawksa są podróże między wymiarami ;) Obie te serie (a mogę też dołączyć do nich bardzo niedocenioną "Carnivię" Jonathana Holta) skupiają się jednak na tym samym - opowiadają, jak technologia, zamiast wspierać nas i dawać nam wolność, umożliwia jedynie przeróżnym władzom dokładniejszą kontrolę nad społeczeństwem. Świat dookoła nas pędzi w takim tempie, że może wystraszyć niejednego futurologa. A Jakub Szamałek opisał ten świat wyjątkowo sprawnie i uchwycił to, co w nim najbardziej niepokojące. Jego powieści "Gdziekolwiek jesteś" i "Cokolwiek wybierzesz" to rasowe thrillery, które zdecydowanie wyróżniają się rozmachem na tle polskiej literatury kryminalnej.

Ginie prezenter programu dla dzieci, idol lat 80. i 90. Wszystko wskazuje na wypadek samochodowy i jedynie Julita, dziennikarka plotkarskiego portalu i Leon, świadek zdarzenia, czują, że coś tu jest nie tak. Julita rozpoczyna śledztwo, podejrzewając, że ofiara w rzeczywistości popełniła samobójstwo. Początkowo jedynie liczy na sensacyjny materiał, który zapewni jej klikalność większą od kolegów i pozwoli uwierzyć, że jest "prawdziwą" dziennikarką. Szybko okazuje się jednak - jak to w thrillerach bywa - że sprawa ma drugie dno, a Julita przypadkiem nadepnęła na odcisk komuś, kto jednym kliknięciem może zniszczyć jej życie.

Rozpoczyna się gra w kotka i myszkę, w której stawką jest najpierw jedynie dobre imię Julity - szybko jednak z pogoni za tajemniczym hakerem gra zmienia się w ucieczkę i walkę o życie. Jak wygrać z przestępcą, który wie o tobie wszystko? A wie wszystko, bo może to wyczytać z twojego telefonu, komputera, tych wszystkich śmieciowych i pozornie nieszkodliwych aplikacji, którym bez wahania powierzasz dostęp do kontaktów, zdjęć i wiadomości. Kamery monitoringu miejskiego, bankomaty, a nawet zwykłe sprzęty domowe i komputery pokładowe w samochodach stają się nagle śmiertelnie niebezpieczne. A czytelnik następnym razem dwa razy zastanowi się, zanim kliknie "Akceptuj" przy kolejnej polityce prywatności.

Najatrakcyjniejsze w powieści Szamałka jest to, że cała ta historia, z pozoru kosmiczna i na granicy science-fiction, mogłaby przydarzyć się w gruncie rzeczy każdemu z nas. Bo każdy ma komórkę z internetem, korzysta z bankomatów, a przede wszystkim nieustannie przekazuje swoje dane - dobrowolnie lub nieświadomie - tysiącom firm lub instytucji. Brakuje tylko impulsu, by te wszystkie dane wykorzystać przeciwko nam.

Równie interesująca jak cała intryga, która już w pierwszym tomie z lokalnej staje się niemal ogólnoświatowa, jest to, co dzieje się na drugim planie. Rozgrywki w plotkarskim portalu zostały sportretowane wyjątkowo barwnie, podobnie zresztą jak zawodowe dylematy Leona - grafika w niewielkiej firmie, walczącego z wymaganiami klientów. Wszystkie te smaczki, jakże bliskie przedstawicielom tak zwanej branży kreatywnej, czynią powieść jeszcze atrakcyjniejszą. Z kolei osobom, które z zawodami kreatywnymi nie mają nic wspólnego, "Ukryta sieć" pozwoli zajrzeć za kulisty trudno dostępnych miejsc. Widać, że autor zna je z autopsji - jeśli nie, to jestem pełna podziwu dla researchu.

Tam, gdzie inni pisarze (Dan Brown, ekhem) mogliby zanudzić nas technicznym żargonem i zarzucić całą wiedzą na dany temat, Szamałek umiejętnie dawkuje swoją niewątpliwą erudycję. Kolejne karty odkrywa przed nami stopniowo, nawet wspomniane technologiczne słownictwo czyniąc znośnym i zrozumiałym. Nie bez powodu naszym przewodnikiem po meandrach darknetu staje się Julita, której cały ten świat wydaje się science-fiction. Niewątpliwie pomaga fakt, że powieść jest też zwyczajnie bardzo dobra literacko - autor potrafi kilkoma zdaniami nakreślić klimat redakcji, wietnamskiego baru czy kasyna tak, że trafia w sedno. Po prostu - Szamałek pisze tak, że mu wierzymy, nawet jeśli cała historia nigdy nie wydarzyła się naprawdę.

Czy mogę "Ukrytej sieci" coś zarzucić? W obu tomach miałam wrażenie, że intryga rozwija się jednak nieco zbyt wolno, by potem nagle przyspieszyć z kopyta - służy to budowie świata i bohaterów, ale niecierpliwi czytelnicy mogą się jednak znudzić. Trochę za bardzo enigmatyczna wydała mi się też postać Janka Trana - w pierwszym tomie autor zarzuca wiele haczyków, by potem w drugim zupełnie te wątki porzucić. Być może jednak ma to swój ukryty cel.

Już historyczne kryminały Jakuba Szamałka (polecam zwłaszcza "Kiedy Atena odwraca wzrok") pokazały, że pisać to on potrafi. "Ukryta sieć" trafia jednak w idealny moment i mam wrażenie, że otwiera przed autorem szansę na naprawdę wielką karierę. A tak zupełnie na marginesie, to zalecałabym też odpowiednim służbom prześwietlenie go, bo jednym z bohaterów drugiego tomu serii jest bezpartyjny polityk, ulubieniec tłumów w social media - co w niedzielę, gdy swoją kandydaturę w wyborach ogłosił Szymon Hołownia, nagle stało się dość niepokojące... Oby trzecia część ukazała się, zanim rzeczywistość dogoni to "niestety-nie-science-fiction".

Komentarze

Copyright © Bajkonurek