Fake Film Festivals, czyli jak podrobić festiwal filmowy


W poprzednim wpisie wspominałam o jednym z nielicznych plusów pandemii - festiwalach filmowych, które przeniosły się do sieci i odbywają się online. To, co jest super okazją dla widzów spoza dużych ośrodków, którzy nagle mogą wpaść na Tofifest albo Pięć Smaków bez wychodzenia z domu, ma też niestety swoją negatywną stronę. Mianowicie, pandemia, lockdowny i inne kwarantanny okazały się doskonałą pożywką dla... fałszywych festiwali, żerujących co prawda nie na widzach, ale na niedoświadczonych filmowcach.

Nie jest to zjawisko nowe i było opisywane w zeszłych latach już wielokrotnie na anglojęzycznych stronach i blogach branżowych - np. TU i TU. Ostatnio jednak, mam wrażenie, dotarło również do Polski - co widać na facebookowych grupach poświęconym scenariuszom i filmom krótkometrażowym, na których co jakiś czas ktoś chwali się nagrodą zdobytą na tego typu festiwalu bez świadomości, że został oszukany. 

Kiedy jest się młodym i ambitnym filmowcem, który właśnie nakręcił swój pierwszy krótki metraż albo napisał swój pierwszy scenariusz, pierwszym odruchem jest pokazanie go szerokiemu światu. A potem - wiadomo: czerwone dywany, szampan, diamentowe statuetki, wywiady, ścianki, splendor. Wchodzi się więc na strony typu Filmfreeway i poszukuje festiwali, których kryteria nasze dzieło spełnia. Duże festiwale typu Cannes czy Berlinale pozostają zazwyczaj poza zasięgiem debiutanta, dlatego szuka się festiwali mniejszych. Odbywających się w mniejszych ośrodkach, często stricte branżowych. I tu właśnie zaczyna się raj dla wszelkiego rodzaju oszustów i wyłudzaczy.

Napisałam "fałszywy festiwal filmowy", ale lepiej nazywać te imprezy "fejkowymi" albo po polsku "podróbkami". Po pierwsze, często nazwy mają podobne do już istniejących w danych miastach, prestiżowych festiwali. Po drugie, słowo "fałszywy festiwal" możemy zrozumieć jako "nieistniejący", tymczasem imprezy, o którym piszę, w jakiś tam sposób istnieją. Organizatorzy tego typu przekrętu nie uciekną zaraz po otrzymaniu przelewu - takie przypadki też się zdarzają, ale są szybciej weryfikowane. Po co ryzykować, skoro można działać najzupełniej legalnie i czerpać kasę od naiwnych nawet co miesiąc. Do momentu wybuchu pandemii bardzo często te festiwale miały siedziby, organizatorzy odpisywali na maile i przynajmniej raz w roku, żeby nikt się nie przyczepił, organizowali pokaz "nagrodzonych" w jakimś kinie studyjnym (a przynajmniej tak twierdzili). Festiwale miały realnych, chociaż niezbyt znanych jurorów, a niektóre nawet gwarantowały recenzję zwycięskich filmów. Dopiero pandemia "zmusiła" tego typu eventy do przeniesienia się do sieci, no ale przecież to samo dotyczyło też dużych festiwali. Czy jest więc w takim razie po co szukać dziury w całym? W końcu to takie same festiwale jak te prestiżowe, tylko trochę mniejsze i biedniejsze. Nie trzeba od razu zaczynać od Sundance, prawda? 

No nie do końca...

Na czym polega tradycyjny festiwal filmowy? Standardowo, mamy wyświetlane w kinach filmy, zazwyczaj podzielone na bloki. Filmy rywalizują w konkursach. Pokazom towarzyszą spotkania z reżyserami i innymi twórcami, konferencje i wydarzenia branżowe, warsztaty, pitchingi scenariuszowe, czasem targi, często uroczyste premiery, a na koniec mamy wręczenie nagród. 

Fejkowy festiwal filmowy ogranicza się zazwyczaj do tego ostatniego. Do nagród, chociaż zazwyczaj bez ceremonii ich wręczenia. Teoretycznie lampka powinna się zapalić już w momencie, gdy dowiadujemy się, że podczas danego festiwalu filmowego nie są wyświetlane żadne filmy. A jednak coraz więcej filmowców daje się złapać na lep potencjalnych nagród. Być może przekonują entuzjastyczne opinie na stronach agregujących festiwale i fakt, że jeśli zgłosisz swój film, to wyróżnienie dostaniesz z dużym prawdopodobieństwem: fałszywe festiwale można poznać po NAPRAWDĘ BARDZO DUŻEJ liczbie kategorii, w jakich przyznają laury. Oczywiście, każda kategoria jest osobno płatna przy zgłaszaniu filmu lub scenariusza. Ale jeśli nie masz akurat takiej sumy, spokojnie - przy zgłaszaniu filmów do kilku kategorii naraz możesz liczyć na rabat. I jest naprawdę duża szansa, że coś wygrasz. Przykładowo, festiwal Florence Film Awards przyznaje co miesiąc około 70 nagród i wyróżnień. Tylko czy świadczy to o prestiżu danej nagrody, czy raczej wręcz przeciwnie?

No właśnie, kolejną cechą fałszywych festiwali filmowych jest ich nadprzeciętna "cykliczność". Tradycyjne festiwale odbywają się raz w roku, a termin zgłaszania filmów dobiega końca odpowiednio wcześnie, by jury zdążyło się z nimi zapoznać. Jednak jeśli chodzi o festiwalowe podróbki, te najczęściej przyznają nagrody co miesiąc, we wspomnianych kilkudziesięciu kategoriach. Czy to znaczy, że ktokolwiek te filmy ogląda i czyta scenariusze? Przeczytałam, że na festiwal Chhatrapati Shivaji International Festiwal w Indiach zostało w ciągu roku zgłoszonych 20 tysięcy scenariuszy. Co oznacza, że każdy z członków jury musiałby czytać mniej więcej 54 scenariusze na dobę. Nawet przy krótkich metrażach, wierzcie mi, jest to zupełnie niewykonalne. Łatwo za to policzyć sobie, znając wysokość wpisowego, jak spuchły konta organizatorów. 

Naszym programem jest brak programu

Jeśli uczestniczycie w festiwalach filmowych czy konwentach, to zapewne każdego roku czekacie z utęsknieniem na program - jaki będzie film otwarcia? Co zostanie pokazane w konkursie głównym? Jacy goście zostali zaproszeni? Na jakie warsztaty się zapisać tym razem? Fejkowe festiwale mają to do siebie, że programu nie posiadają. Jak już wspomniałam, to festiwale filmowe, na których nie są wyświetlane filmy. Poza konkursowymi jurorami nie ma żadnych zaproszonych gości. Nie ma konferencji, paneli, wywiadów. W czasach przedpandemicznych zdarzało się co prawda, że w wynajętych salach kinowych odbywały się pokazy wyróżnionych filmów, a nawet bankiety (za które twórcy, rzecz jasna, musieli słono zapłacić, ale przynajmniej w jakiś mizerny sposób uwiarygodniało to dany "festiwal"), ale dzięki covidowi organizatorzy nie muszą już zaprzątać sobie tym głowy.

Udział w festiwalach filmowych powinien nieść ze sobą jakąś korzyść dla uczestników - obejrzenie ciekawych filmów, nawiązanie kontaktów branżowych, zdobycie nowej wiedzy na warsztatach i panelach. W przypadku wspomnianych imprez, poza bezwartościowymi nagrodami (o czym za chwilę), korzyści niestety brak. 

Zapłać sobie sam

Okej, może w takim razie to po prostu kwestia niefortunnej nazwy? Może nie powinniśmy mówić o festiwalu, tylko o konkursie czy nagrodach filmowych? W końcu Oscary też nie są festiwalem, a jakie są prestiżowe. Niestety, to nie jest ten przypadek. W przypadku fejkowych festiwali, jeśli chcesz otrzymać statuetkę, musisz... sam sobie za nią zapłacić. Tak, tak. Przykładowo, jeśli "wygrasz" coś w konkursie zwanym Hollywood Gold Awards, piękna srebrna statuetka z gwiazdką kosztuje jedyne 250 dolców. A wygrywając fejkowy festiwal w Wenecji, możesz liczyć nawet na złotego lwa, co z tego że nieszczególnie przypominającego tego właściwego... Patrz niżej. W przeciwnym wypadku nagroda oznacza jedynie wzmiankę na stronie internetowej. Ewentualnie certyfikat. W PDF. 

Jest złoty lew? Jest. I po co drążyć temat. Tak wygląda statuetka festiwalu, który zupełnym przypadkiem ma w nazwie Wenecję ;)

Przy pierwszym zgłaszaniu filmu czy scenariusza na festiwal można jednak poczuć się bezradnie. Na stronach kumulujacych informacje o filmowych imprezach są ich bowiem tysiące. 

Jak odróżnić "prawdziwy" festiwal od kolejnego przekrętu? 

Po pierwsze, warto spojrzeć na rok, od którego jest organizowany festiwal i w pierwszym rzucie, na wszelki wypadek, odrzucić te, które w nadchodzącym roku odbywają się po raz pierwszy. Wystarczy bowiem szybkie przejrzenie "jednorocznych" festiwali, żeby zastanowić się nad sensem udziału w nich (oraz czasami sensem życia w ogóle). Po drugie, nie zaszkodzi sprawdzić, czy festiwal dysponuje stroną internetową i profilami w social media, a do tego czy jakiekolwiek informacje o festiwalu pojawiają się w innych mediach, choćby lokalnych, albo na stronach sponsorów. A na stronie internetowej warto znaleźć program festiwalu i sprawdzić, czy takowy istnieje, czy też ogranicza się do kolejnego konkursu z nagrodami, za które trzeba sobie samemu zapłacić. Po trzecie, jeśli już chcemy wziąć w tym konkursie udział, to przejrzyjmy listę kategorii - jeśli jest ich kilkadziesiąt, może to oznaczać, że konkurs nastawiony jest na wyciąganie kasy od naiwnych, a jego prestiż w branży jest żaden. Po czwarte... sprawdźmy, czy za nagrody, certyfikat i wzmiankę na stronie internetowej nie będziemy musieli zapłacić sobie sami.

Jako przykład może nam posłużyć NiagaraFalls Indie Festival, losowo przeze mnie znaleziony na FilmFreewayu. W Niagara Falls od kilku lat odbywa się inny festiwal filmowy (Niagara Falls International Film Festival - z programem, gośćmi, pokazami, biletami), a organizatorzy podróbek liczą także na pomyłki ze strony nieświadomych uczestników. Strona internetowa co prawda istnieje, ale w mediach społecznościowych znajdziemy tylko profil na Instagramie założony 2 miesiące temu. Programu - rzecz jasna brak, chociaż festiwal odbywa się "pod koniec grudnia 2020" (przypomnę, że mamy dzisiaj 13 grudnia). Jest za to konkurs z nagrodami, w którym kategorii jest niemal 30, w tym tak ciekawe jak "Najlepszy Short Covid 19", "Najlepszy short erotyczny" i "Najbardziej atrakcyjne kobiece/męskie ciało" (???).  Przy czym w tej ostatniej kategorii, co najbardziej ciekawe, przewidziano nagrodę pieniężną, o nieznanej jednak wysokości. Chociaż zakładka z filmami konkursowymi nie działa, organizatorzy dzielnie zachęcają na Instagramie, żeby zgłaszać swoje projekty. No cóż... pozwolę sobie podziękować. Chyba że jednak zamiast scenariusza skuszę się na podesłanie im fotek mojego atrakcyjnego ciała?

Mam też świadomość, że wiele osób biorących udział w tych imprezach doskonale zdaje sobie sprawę z tego, o czym napisałam, ale mimo to nadal zgłasza swoje filmy i scenariusze do kolejnych kategorii konkursowych. Wszak fajnie jest napisać sobie na plakacie, że film znalazł się w oficjalnej selekcji festiwalu w Wenecji, co z tego, że nie chodzi o ten, w którym przyznają Złote Lwy. No cóż, jeśli zależy Ci jedynie, by grafik domalował na plakacie Twojego filmu kolejne logo festiwalu ujęte w wieńce laurowe, to nie ma sprawy. I zapewne są osoby, które płacą za fejkowe festiwale tylko po to, żeby nabić sobie laurów i chwalić się przed co bardziej naiwnymi producentami i reżyserami. Niemniej jednak, warto się zastanowić, czy festiwal filmowy, na którym nie ma... no cóż, żadnych filmów, na który nie przychodzą widzowie i twórcy i który w całości finansują osoby "nagradzane" w konkursach, jest rzeczywiście wart zachodu?

Komentarze

Copyright © Bajkonurek